sobota, 11 lutego 2012

zapusty

W mieście, którego ulice tętniły od huku samochodów i tramwajów, chodniki były pełnie ludzi spieszących się w sobie tylko znanym celu mieszkała mała dziewczynka, która miała na imię Marianka. Tata Marianny, co jakiś czas zabierał ją do cukierni, gdzie były ciastka, najróżniejsze w kształtach i kolorach, i lody, we wszystkich smakach świata. 
Kiedy poszła tam pierwszy raz, dzielnie trzymając tatę za rękę, stanęła przed wystawą pełną smakołyków i zupełnie oszołomiona przyglądała się pysznościom. Tata powiedział do niej: Śmiało córeczko, wybieraj! Na co masz dzisiaj ochotę? Marianka bezradnie przyglądała się ciastkom i lodom, wybór był tak wielki, że nie umiała się zupełnie, ale to zupełnie zdecydować. W końcu popatrzyła na tatę i cichutko spytała: Tatusiu, a możesz wybrać coś dla mnie? Coś co będzie mi smakowało? Tata uśmiechnął się i wybrał dla niej deser złożony z pysznych lodów i świeżych owoców. Smakował wspaniale! Marianka jadła zachwycona, z każdą chwilą ciesząc się i dziękując tacie, za to miłe popołudnie.
Następnym razem było podobnie. Marianka zaufała tacie i temu, że on przecież wie, co jest dla niej najlepsze. Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie, aż pewnego dnia Marianka stała w cukierni bardzo smutna, a w jej oczach chowały się dwie ogromne łzy. Tata spytał ją: Co się dzieje Marianko? Czemu płaczesz? Marianka popatrzyła na niego: Tatusiu przepraszam, cały ranek prosiłeś mnie żebym posprzątała swoje zabawki, a ja ciągle nie chciałam tego zrobić. Wczoraj nie byłam grzeczna podczas wizyty u cioci Zosi, a we wtorek...  Tata przytulił Mariankę, przerywając jej lament. Tulił ją długo, aż w końcu powiedział: Marianko, ja już tego wszystkiego nie pamiętam. Rozumiesz? Nic, a nic nie pamiętam! Marianna uściskała swojego ukochanego tatę i wybrała deser, tym razem już sama, pełna radości i wdzięczności do swojego tatusia.
Ich popołudnia zawsze były niespodzianką, zawsze były miłe i zawsze tak samo ich cieszyły. Aż pewnego razu Marianka weszła do salonu, w którym tata czytał gazetę i ze złością, tupiąc nogami wykrzyczała tacie: W ogóle mnie nie kochasz! W ogóle mnie nie zauważasz! Jesteś okropny!  Tata popatrzył na nią zdziwiony i spytał: Dlaczego tak mówisz Marianko?  Marianna odparła zdenerwowana: Minęły już trzy miesiące od naszej wizyty w cukierni! W ogóle o mnie zapomniałeś! Tata smutny podszedł do Marianki i powiedział: Marianko... zaufaj mi. Po prostu mi zaufaj.
Następnego dnia rano, kiedy tylko Marianka otworzyła oczy, zobaczyła tatę, z wielkim uśmiechem i tacą w dłoniach. Na tacy, znajdował się jej ulubiony deser, z cukierni, do której zawsze chodzili. Marianna aż podskoczyła z radości, usiadła na łóżku i zaczęła jeść przyniesione przez tatę słodkości. Lody smakowały wręcz wspaniale! Owoce pachniały, jakby były dopiero co zerwane z sadu, a czekolada rozpływała się w ustach! Tatusiu!!! - zawołała Marianka - To pyszne! Ale jak udało ci się iść tak rano do cukierni?  Tata uśmiechnął się tajemniczo i odpowiedział: Cukiernia była zamknięta - dlatego tam nie chodziliśmy, widziałem, jak bardzo ci zależy, więc postarałem się i w nocy zrobiłem ten deser sam. Właśnie dla ciebie!  Marianka poczuła, że łzy stają jej w oczach, przytuliła mocno swojego tatę i powiedziała:  Czasem warto poczekać, bo wtedy wszystko smakuje lepiej!  Tata przytulił ją do siebie i ucałował w oba policzki. Marianna popatrzyła na niego i spuszczając wzrok powiedziała: Tatusiu... Przepraszam... Nie będziesz się gniewał?  Tata powiedział: Pamiętasz? Zawsze kiedy mówisz przepraszam, ja zapominam co złego się stało. O widzisz! Już nic nie pamiętam! Marianna ucałowała tatę i spytała: Tato? Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? Tata uśmiechnął się i odparł:  Jak to dlaczego? Przecież jesteś moim ukochanym dzieckiem!