wtorek, 18 września 2012

po wakacjach

"Niech będzie błogosławiony Bóg, Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu zrodził nas na nowo do żywej nadziej przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa, abyśmy osiągnęli dziedzictwo niezniszczalne, nienaruszone i nieprzemijające. Ono jest wam zapewnione w niebie, a moc Boża strzeże was przez wiarę, abyście osiągnęli zbawienie, które się objawi na końcu czasów. Dlatego cieszcie się już teraz, nawet jeśli musicie jeszcze odczuwać smutek z powodu różnych doświadczeń. Są one potrzebne dla wypróbowania waszej wiary, o wiele cenniejszej od przemijającego złota, które przecież oczyszcza się w ogniu." 
1 P 1,3-7a

Dużo się działo, zapewne zaowocuje to tutaj jeszcze nie raz. Na dziś - tyle. Bo w głowie, od ostatniego weekendu, ciągle pojawia się pytanie: dlaczego? I jedyną odpowiedzią, jaką mi daje nieustannie jest: wszystko dlatego, że cię kocham.

I teraz już jestem pewna, że aby mnie ocalić i o mnie walczyć, zrobi... WSZYSTKO. Dosłownie: WSZYSTKO.

Dał mi nowe serce. Zrodził mnie nowo, dał mi nadzieję. Cała moja nadzieja to ON. I za św. Pawłem, wszystko inne uznaję za śmieci. 

Jezus - WSZYSTKIM.

Cokolwiek jeszcze to wyznanie miałoby oznaczać. Jakikolwiek smutek, z powodu różnych doświadczeń może mnie jeszcze czekać. Bo to co tutaj, jest tak czy inaczej życiem w obfitości. A najlepsze... i tak będzie POTEM.