Miałam posprzątać. Po prostu,
zaprosiłam gościa. Popatrzyłam na mieszkanie i wiedziałam już – trzeba w końcu
zrobić tutaj porządek. Zaczęło się od zwykłego ścierania kurzu, ale potem
okazało się, że książki na półkach też wymagają uporządkowania. W szafie zimowe
ubrania domagały się spakowania i zrobienia miejsca lżejszym strojom. Potem
umyłam okna, pojaśniało, zawiesiłam więc świeżo wyprane firany. Odsunęłam
kanapy, wymiotłam kurz zza regałów. Wstawiłam zmywarkę, umyłam lodówkę, wyszorowałam
wannę i kabinę prysznicową. Niecierpliwie rozglądałam się dookoła, bo kiedy
kończyłam jedną część pracy, pojawiało się coś nowego. Spojrzałam na zegarek. Pobladłam. Mój gość
powinien tu być dobrych kilka godzin temu. Wyjrzał z kuchni ze ścierką w ręku,
uśmiechając się do mnie serdecznie i biorąc w swoje ramiona.
„Jak to dobrze, że
zaprosiłaś mnie do siebie!”.
To właśnie usłyszałam.
Zawstydzona spuściłam wzrok. Król królów, Pan panów, sprząta moje życie dużo
gorliwiej ode mnie. On widząc moje zakłopotanie, przypomniał:
„Nie przyszedłem po
to, aby mi służono, ale aby służyć.
Aby służyć i dać swoje życie za okup za wielu.”
Aby służyć i dać swoje życie za okup za wielu.”