niedziela, 25 listopada 2012

"wejdź do radości Swojego Pana"

W nieodległej krainie, tuż za górą wysoką, panował Król Najlepszy z Najlepszych. Poddani kochali go i szanowali, nauczeni tym, że to On zawsze kochał i szanował swoich poddanych. Był zawsze, kiedy Go potrzebowali, bronił, tak, że czuli się bezpieczni, a każdy z nich mógł zajmować się tym, co sprawiało mu radość. W ten sposób w królestwie nie brakowało ani strażaków, ani krawców, ani sadowników, ani pszczelarzy, ani piekarzy... Ogólnie mówiąc: nic nikomu nie brakowało. 
Oczywiście byli tacy, którzy nie chcieli należeć do królestwa Króla Najlepszego z Najlepszych, bo nie chcieli słuchać swojego serca i wybór, który Król im dawał, męczył bardziej od niewoli i ograniczeń, o których mówili inni królowie. Pewnego dnia, kiedy Król wraz ze swoimi rycerzami jechał przez las, został zaatakowany przez bandę zbójców. Rycerze bronili go dzielnie, niestety, jeden z nich poległ. Król Najlepszy z Najlepszych zaniósł go do zamku, a potem zadbał o pochówek z najwyższymi honorami.
Kiedy przyszedł do domu rycerza, w kuchni kolację gotowała jego matka, Król przytulił ją serdecznie do siebie i zapłakał. Kobieta spojrzała na Niego i powiedziała: Czemu płaczesz? Zrobił to co należało, ja byłam tylko jego matką, Ty zaś jesteś jego i naszym Królem. Ojciec rycerza pracował w sąsiedniej izbie, był szewcem i kończył właśnie parę pięknych trzewików. Król przytulił go i zapłakał. Ojciec powiedział: Królu, skąd te łzy? Zrobił to, bo cię kochał, będzie nam go brakowało, był naszym synem, ale Ty jesteś naszym i jego Królem! Król zaskoczony poszedł do braci i sióstr rycerza i usłyszał dokładnie to samo. Potem odwiedził jeszcze dom ukochanej, która powiedziała: Kochałam go całym moim sercem i on też kochał mnie z oddaniem, ale Ty jesteś moim i jego Królem. Nigdy nie chciałam być dla niego pierwsza, zawsze chciałam być druga. Po królu.
Król wyszedł z wioski pozdrawiany przez jej mieszkańców, którzy kłaniali Mu się, oddawali Mu cześć, ale też z ogromną serdecznością podchodzili i rozmawiali. Mówili o swoich dzieciach, domach, potrzebach, dzielili z Nim swoje radości i swoje smutki. Wiedział, że jest im drogi. Wiedział, że dla nich, jest po prostu Królem Najlepszym z Najlepszych. 
Kiedy stanął na pustej, pełnej kwiatów łące, podniósł oczy do Nieba i powiedział: Ojcze, jak to dobrze, że tak wiele dla nich przygotowałeś. Ojcze jak to dobrze, że też mogę im dać się cały.

niedziela, 18 listopada 2012

3 opowiastki z jedną puentą

Dwie dzielne niewiasty podróżowały zapakowanym po dach samochodem. Kiedy dotarły mieszkania, w którym zamieszkiwała pierwsza z nich, owa niewiasta wyskoczyła raźno z samochodu i rzuciła się co prędzej do bagażnika, aby wydobyć z niego torbę pełną dóbr wszelakich. Jedna próba, druga próba i nic. Natrętna myśl: Bagażnik nie działa! Zepsuł się!!! Druga niewiasta wysiadła, ze spokojem podeszła do bagażnika, nacisnęła właściwy guzik, otworzyła, zamknęła i poprosiła tą, która tak zawzięcie próbowała zrobić to wcześniej, o otwarcie bagażnika. Pyk! Działa. Idealnie, działa. Myśl, natrętna myśl: Bagażnik działa! Nie zepsuł się! Ja po prostu tego nie umiem zrobić!

Pewien młody człowiek szukał ołówka w swoim plecaku. Z płaczem oznajmił: Zgubiłem najpiękniejszy ołówek! Nie ma go! Wiem! Tata mi go nie spakował!!! On zawsze tak się spieszy i o mnie nie pamięta!!! 
Nauczycielka podeszła spokojnie, pomogła wyjąć wszystko co było w plecaku, książka po książce, zeszyt po zeszycie. Pomiędzy dwoma podręcznikami spokojnie leżał ołówek - ten właściwy, ten najpiękniejszy. Chłopiec powiedział: Nie zgubiłem!!! Nie zgubiłem!!! Po prostu nie udało mi się go znaleźć!!!

W jednej ze znanych i renomowanych szkół średnich uczył się młody chłopak. Ciągle miał problemy z zaliczaniem kartkówek i sprawdzianów, bo we wszystkich działaniach matematycznych, wpisywał tylko wynik. Nie rozpisywał działań, nie robił rysunków do zadań, zawsze umieszczał tylko wynik. Wszyscy jego nauczyciele podejrzewali go że ściąga, w szczególny sposób pilnowali go i sprawdzali - bez rezultatu, nigdy nie udało się go złapać na oszustwie. Nauczyciel matematyki mówił mu: Nie możesz wiedzieć więcej ode mnie, dzielą nas lata! Lata praktyki i lata w wykształceniu! On nie mówił nic, dostał się na uczelnię i zrobił ogromną karierę naukową. Kiedy jego nauczyciel matematyki z liceum zobaczył, że jest na gościnnym wykładzie w rodzinnym mieście, poszedł i po fascynującej prelekcji powiedział: Teraz widzę, że problem polegał nie na tym, że ty nie umiałeś, czy nie wiedziałeś, ale na tym, że ja nie mogłem uwierzyć w twój talent, pasję, zdolności. Przepraszam.

Dobry Boże, jak daleka jest droga pomiędzy: nie da się, a: ja nie umiem; nie ma, a: nie udało mi się znaleźć. Od braku wiary, do prostego słowa: tak. Jeśli tylko możesz, dobry Boże, daj mi zawsze otwarte oczy, które będą widziały więcej i serce, które będzie wierzyło także temu, czego po prostu jeszcze nie widzę i jeszcze nie rozumiem.