Dostałam prezent. Taki szczery prezent. Ktoś zobaczył, jak zabłysły mi oczy i powiedział po prostu: "Podoba ci się? To weź!". Dał mi go, chociaż bardzo go potrzebował i potem jeszcze prosił, o to, żebym go pożyczyła. Taka prostota serca mnie zawsze ujmuje.
Dostałam ołówek.
I nie jest to zwyczajny ołówek. Jest na nim napis. Bardzo dla mnie szczególny.
"Wybaczyć wszystkim wszystko"
Często biorę go do ręki i przypomina mi to, 77 razy, o którym mówił Jezus.
Wybaczyć wszystkim - żywym i umarłym, najbliższym i tym, których być może widziałam raz, tym, których numer znam na pamięć i tym, którzy usunęli mnie ze swojej listy kontaktów w telefonie.
Wszystko - czyli zarówno brak miłości, jak i jej nadmiar, brak troski, jak i nadopiekuńczość, błędy, krzywdy, żale. Te nazwane i te niewypowiedziane.
Wybaczyć.
Ołówek jest biały - jakby chcąc mi przypominać o czystości serca i tym, jak wielki pokój wnosi przebaczenie. Ołówek jest też nietypowy pod jeszcze jednym względem - nie jest zatemperowany ale naostrzony nożem. Przebaczenie nie jest łatwe, wymaga cierpliwości i starannej pracy. Wymaga... i może dlatego jest trudne, bo tak trudno jest od siebie wymagać.
Wybaczyć wszystkim wszystko... Kochać, jednocześnie jak siebie samą i zapominając o sobie. Bo ofiarować, to dawać, to co najchętniej zachowalibyśmy dla siebie.