poniedziałek, 1 kwietnia 2013

3 spojrzenia bez puenty

Wielki Czwartek.
Trochę jak w kolejce. Pani tu. Pan tam. Pan ustąpi. Pani się przesunie. Pan przejdzie. Proszę pana, to długo będzie. Proszę pani, ja byłem wcześniej, tylko tam poszedłem klęczeć.
I nagle: Komunia Święta. Diakon przedziera się przez napierający w stronę prezbiterium tłum z Panem Jezusem.  Idzie – chciałoby się powiedzieć – kompletnie pod prąd. Idzie, a ludzie napierają, nie widząc ani Jezusa – który dopiero co umywał nam nogi, ani diakona, ani ministranta. I wbrew wszystkim, ten starszy pan, który przez całą Mszę zadaje pytania i robi uwagi. Klęka. On klęka. I w końcu rozumiem. Jezus wychodzi mi naprzeciw. Pędzi przez tłum, aby to właśnie dla mnie być, aby to mi usłużyć. I mówi do mnie, w rozdzierającej ciszy mojego serca: Idź, i ty czyń podobnie.

Wielki Piątek
Trochę jak na dworcu. Pan Jezus – w ciemnicy, zrobionej tak, że nikt jej nie zauważa. Nikt nie widzi też Jego. Ktoś w prawo, ktoś w lewo, ktoś z wózkiem, ktoś z laską. Pani stanęła i do koleżanki macha, pan strofuje synka, pani przepycha się do swojej babci. Szybciej, wolniej, mijając bez cienia spojrzenia. ‘
I nagle: ten chłopak. Wyrzutek społeczeństwa, nikt nie chce nie tylko usiąść obok niego, ale nawet na niego spojrzeć. Przystaje, skłania się i klęka. Klęka w tłumie, który go mija, aby oddać chwałę Jezusowi.  I dla mnie olśnienie: Nie ważne co mówi o mnie świat. Nie ważne, co myślę o sobie ja. Nagle rozumiem: taka jaka jestem, mogę przyjść do Niego i oddać Mu cześć, w tym wszystkim co dla mnie trudne i ciemne. I głos: Nikt cię nie potępił? I Ja cię nie potępiam.

Wielka Sobota
Trochę jak w supermarkecie. Najważniejszy jest koszyk. I zawartość. Chleb, mięso, jakieś jajka. Żeby było ładniej. Gdzie ten stół, gdzie ten ksiądz, tyle czasu, częściej, szybciej, już.  Gdzie Heniek? Co mówiłeś?
I nagle. Dziecko, i pełen zdziwienia chłopięcy głosik: Mamo?!!! A tam, to Pan Jezuuuus?!!! I dla mnie olśnienie: W moim pośpiechu, w mojej codzienności, w tym co mnie przytłacza, co takie zwyczajne, w moim zmęczeniu i znużeniu – Jesteś. Choć tak trudno Cię dostrzec: JESTEŚ. I głos: Idź, idź, idź. Idź do świata, w tej codzienności, każdy najbardziej czeka na Mnie.