piątek, 6 marca 2015

zaufałam

"Izrael miłował Józefa najbardziej ze wszystkich swych synów, gdyż urodził mu się on w podeszłych jego latach. Sprawił mu też długą szatę z rękawami. Bracia Józefa widząc, że ojciec kocha go bardziej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozmawiać. Kiedy bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael rzekł do niego: Wiesz, że bracia twoi pasą trzodę w Sychem. Chcę cię więc posłać do nich. Józef zatem udał się za swymi braćmi i znalazł ich w Dotain. Oni ujrzeli go z daleka i zanim się do nich zbliżył, postanowili podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: Oto nadchodzi ten, który miewa sny! Teraz zabijmy go i wrzućmy do którejkolwiek studni, a potem powiemy: Dziki zwierz go pożarł. Zobaczymy, co będzie z jego snów! Gdy to usłyszał Ruben, [postanowił] ocalić go z ich rąk; rzekł więc: Nie zabijajmy go! I mówił Ruben do nich: Nie doprowadzajcie do rozlewu krwi. Wrzućcie go do studni, która jest tu na pustkowiu, ale ręki nie podnoście na niego. Chciał on bowiem ocalić go z ich rąk, a potem zwrócić go ojcu. Gdy Józef przybył do swych braci, oni zdarli z niego jego odzienie - długą szatę z rękawami, którą miał na sobie. I pochwyciwszy go, wrzucili do studni: studnia ta była pusta, pozbawiona wody. Kiedy potem zasiedli do posiłku, ujrzeli z dala idących z Gileadu kupców izmaelskich, których wielbłądy niosły wonne korzenie, żywicę i olejki pachnące; szli oni do Egiptu. Wtedy Juda rzekł do swych braci: Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom! Nie zabijajmy go, wszak jest on naszym bratem! I usłuchali go bracia. I gdy kupcy madianiccy ich mijali, wyciągnąwszy spiesznie Józefa ze studni, sprzedali go Izmaelitom za dwadzieścia [sztuk] srebra, a ci zabrali go z sobą do Egiptu."
Rdz 37,3-4.12-13a.17b-28

Prosta scena. Codzienna. Żywcem wyjęta z naszych domów, miejsc pracy, wspólnot. Znów historia zbawienia zatacza koło i dzieje się na naszych oczach. Dzieje się w nas. Wszędzie gdzie jesteśmy znajdzie się ktoś, kto kocha bardziej i ktoś kto zdaje się być szczególnie wybrany. Znajdą się tacy, którzy mają swój plan, którym sytuacja nie będzie się podobać, tacy, którzy będą próbować oponować. Tacy co zostaną wydani w niewolę, tacy, którzy będą chcieli na tym zarobić. 
Jest to, jeden z najbliższych mi tekstów biblijnych. Nieustannie wraca i nieustannie znajduję w nim siebie. Przeczytaj go ze mną dziś jeszcze raz, a potem spytaj siebie: kim dziś jestem?

Może jesteś jak Józef, który zachwyca się w szczególny sposób miłością Ojca i który wiernie idzie za Jego wezwaniem aż... nagle odkrywa, że Jego ręka wydaje się zbyt krótka. Może poszedłeś za zaproszeniem, które w sercu odczytałeś za Boże... ale już dostrzegasz, że Jego plan i Jego myśli, są daleko od twojego planu? Że to wszystko, po prostu miało być inaczej?
Józefie jakie było twoje serce, kiedy doświadczałeś, że Bóg zachwyca się tobą i ma dla ciebie to co najlepsze? Co czułeś, kiedy posłał cię do tych, którzy cię prześladowali? Co myślałeś kiedy byłeś odrzucony, wystawiony na pewną śmierć, porzucony przez własnych braci? Co czułeś, gdy poznałeś swoją cenę, w oczach świata - cenę niewolnika? Czy nadal byłeś pewien tego, że Ten, który kocha jak nikt inny, ma twój los, w swoim ręku? 

Może jesteś jak bracia Józefa, którzy po prostu zazdroszczą tego doświadczenia Bożej Miłości, że zamykają się na odkrycie tego, jak bardzo są kochani, jak bardzo są cenni i wybrani?
Bracia, jaki ból zamknął wasze serca, na miłość Ojca i miłość do brata? Jakie zranienie sprawia, że nie umiecie przyjąć go takim jaki jest? Jaki strach rządzi wami, że boicie się, że miłosierdzia i łaski Bożej dla was nie wystarczy? Kiedy zaczęliście myśleć, że nic dobrego już was nie spotka? W którym momencie i co przekonało wasze serce, że Ojciec o was zapomniał?

Być może masz dziś na imię Ruben? Chcesz walczyć o braci, ale brak ci odwagi i szukasz rozwiązań, ale boisz się stanąć wprost, w opozycji, zło zwyciężać dobrem?
Rubenie, kiedy zacząłeś się godzić na kompromis? Jaki lęk związał twoje gardło, że nie krzykniesz wprost: zostawcie go i wróćmy razem do domu, do Tego, który każdego z nas kocha? W którym momencie przyjąłeś swój plan, aby ocalić? I dlaczego chcesz walczyć tylko o jednego z braci? Czemu twoje serce, nie widzi, jak bardzo serca braci pragną bycia kochanymi i przyjętymi? Gdzie twoja odwaga Rubenie?

Właśnie, a może jesteś dziś jak Juda? Może po prostu chcesz zyskać, zarobić, pozornie się wzbogacić. Może twoja logika i złość zaprowadziły cię tak daleko, że już nie widzisz co tracisz?
Judo, jaką cenę ma twój brat? Dlaczego czując się jak niewolnik, niewolnik swoich pragnień, lęków, marzeń i planów, za cenę niewolnika sprzedajesz brata i siebie samego? Dlaczego wręcz darmo oddajesz to, co jest bezcenne? Judo... kogo lub co, jesteś gotów sprzedać dziś?

Panie, stajemy dziś przy studni, która jest miejscem czerpania i znakiem spotkania. Pragniemy, łakniemy dziś właśnie spotkania z Tobą. Stajemy jako Józef, z doświadczeniem Twojej miłości, ale z lękiem, bo jesteśmy w sytuacji, której nie rozumiemy, która boli, która rani... Stajemy pragnąc pewności, że nasz los jest w Twoim ręku. Odrzuceni, sprzedani, zniewoleni, pragniemy... zaufać. Panie błagamy Cię dziś o to zaufanie. Nie daj nam Panie zwątpić w Twoją miłość. Wypełnij nas nią na nowo, abyśmy pragnęli, marzyli, śnili tylko o tym, że wrócisz i weźmiesz nas do domu. Stajemy z Rubenowym brakiem odwagi i z zagubieniem Judy. Oszukani przez własne serca zranione grzechem. Panie, przyjdź i daj nam ukochać ten krzyż, który niesiemy dzisiaj. Abyśmy byli jeszcze bardziej Twoi. Abyśmy byli naprawdę Twoi. Amen

Rdz 37,3-4.12-13a.17b-28; Ps 105, 16-21; J 3,16; Mt 21,33-43.45-46

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz