(1 J 4,11-18)
"Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,
to i my winniśmy się wzajemnie miłować.
Nikt nigdy Boga nie oglądał.
Jeżeli miłujemy się wzajemnie,
Bóg trwa w nas
i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.
Poznajemy, że my trwamy w Nim,
a On w nas,
bo udzielił nam ze swego Ducha.
My także widzieliśmy i świadczymy,
że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.
Jeśli kto wyznaje,
że Jezus jest Synem Bożym,
to Bóg trwa w nim, a on w Bogu.
Myśmy poznali i uwierzyli miłości,
jaką Bóg ma ku nam.
Bóg jest miłością:
kto trwa w miłości, trwa w Bogu,
a Bóg trwa w nim.
Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,
ponieważ tak, jak On jest [w niebie],
i my jesteśmy na tym świecie.
W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości."
Poznałam i uwierzyłam MIŁOŚCI. I trzymam się tej prawdy jak
pijany płotu. Jak spadochroniarz linki otwierającej spadochron. Jak maratończyk
pewności, że po 42 kilometrach i 195 metrach będzie meta. Jak uczeń prawdy, że
po 45 minucie matematyki będzie dzwonek. Trywialne, proste i mało wyrafinowane
te porównania. Po prostu dziś jestem pewna: jeżeli ta prawda nie jest warta
wszystkiego, to już nic nie jest warte, żeby wziąć kolejny oddech. Jeśli nie
Chrystus, to naprawdę nie ma już niczego, ani nikogo, kogo można by lub warto
byłoby się chwycić. Poznałam i uwierzyłam Miłości. I nie będę zawiedziona. Jeśli uwierzysz Chrystusowi, nie będziesz zawiedziony.
1 J 4,11-18; Ps 72,1-2. 10-13; 1 Tm 3,16; Mk 6,45-52
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz