Ps 95,6-11
Słysząc głos Pana serc nie zatwardzajcie
Przyjdźcie,
uwielbiajmy go padając na twarze,
zegnijmy
kolana przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On
jest naszym Bogiem,
a my ludem
Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.
Obyście
dzisiaj usłyszeli głos Jego:
Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie,
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła.
To był dobry dzień. Naprawdę. Kiedy szłam do domu zadziwiona tym wieczornym zimowo – wiosennym powietrzem, dokładnie tak pomyślałam. Czy wydarzyło się coś
ważnego?
Ot.
Spałam spokojnie i nawet zły sen nic nie zmienił. To
tylko zły sen, nic więcej. Ważne to co na jawie. Prawdziwe. I już wiem gdzie się przed i po złych snach schować. Działa.
Byłam w pracy, po prostu. Zwyczajne obowiązki,
wyzwania, śmiech i codzienne czynności. Ot. Lubię to, mimo wszystko, lubię.
Na obiad najlepsze ziemniaki świata, przy
najpiękniej nakrytym stole pod słońcem.
Urząd, poczta, tramwaje.
Wspólna modlitwa i zachwyt Jezusem – który przychodzi
z wielką mocą.
Nieustanne odkrywanie. Tyle miłości schowane w prostych gestach. Tyle szczęścia
w oczach.
Zwyczajny dzień, o który zadbał najlepszy Pasterz.
I dlatego jest niezwykły. Niesamowity. Wyjątkowy. I Pasterz i dzień oczywiście.
Usłyszałam Jego głos. Rozpoznałam Go. Poszłam z
Nim.
Wiecie co drogie owce?
Gorąco polecam.
Hbr 3,7-14; Ps 95,6-11; Mt 4,23; Mk 1,40-45;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz